wtorek, 13 stycznia 2015

Co z tym Kotem?


źr. wagrafteam.pl


Długo szedł ramię w ramię ze swoim bratem, Kubą, podobnie jak on, będąc jednym z niespecjalnie wyróżniających się skoczków drugiego szeregu. Długo jego starty w Pucharze Świata kończyły się klapą – dość powiedzieć, że swoje pierwsze punkty zdobył dopiero w 34 podejściu, plasując się na 19miejscu w Lillehamer. Potem było już zdecydowanie lepiej, czego koronnym dowodem jest wywalczona na olimpiadzie w Soczi siódma lokata na skoczni K-95. Wraz z początkiem tego sezonu zatracił jednak swoją formę i zniknął z orbity zainteresowań Łukasza Kruczka. O kim mowa? Rzecz jasna o Macieju Kocie.


Urodzony w Limanowej Kot to syn Rafała, byłego fizjoterapeuty polskiej kadry. Od małego odnosił sukcesy, triumfując w wielu zawodach dla dzieci. Problemem było jednak dla niego starcie z poziomem seniorskim. Trudno powiedzieć, czy była to bardziej kwestia dojrzewania, czy może trudnego, niezwykle krytycznego charakteru. Faktem jest, że Maciek od zawsze chciał wygrywać.
Ileż to razy mogliśmy oglądać po konkursie obraz zawiedzionego, ba, nawet złego Macieja Kota, który z przekąsem odpowiadał na pytania zadawane przez dziennikarzy. Nieważne, czy było to 50 miejsce w pierwszym konkursie Turnieju Czterech Skoczni sezonu 2012/2013, czy może piąta lokata wywalczona dwa dni później w noworocznym konkursie w Garmisch-Partenkirchen – ten zawsze wydawał się być niezadowolony. Młodego wciąż skoczka interesuje tylko wygrywanie i zdaje się, że właśnie to go gubi.


Miejsca w pierwszej dziesiątce światowego czempionatu czy na igrzyskach olimpijskich, medal w konkursie drużynowym i czternaście lokat w pierwszej „10” konkursów pucharu świata – obiektywnie patrząc, czyni to z Kota skoczka numer trzy ostatniej dekady. Wydaje się jednak, że w postawieniu kropki nad „i”, wskoczeniu do absolutnego topu przeszkadza mu jeden czynnik – nadmierna ambicja. Maciej dał się też, trochę wbrew swojej woli, wciągnąć w quasi-celebryckie gierki. „Poszukiwanie dziewczyny”, w jakie wrobiła go jedna z radiowych stacji sprawiło, że część kibiców zaczęła na niego patrzeć nieco inaczej. 


Wobec przytoczonych powyżej faktów i niepowodzeń z początku sezonu jasne staje się, że powrotowi do Pucharu Świata będzie w przypadku Maćka towarzyszyć ogromny ładunek motywacji. Częściowo udało się go już rozładować (czy może raczej – rozbudzić apetyt) triumfem w zawodach Pucharu Kontynentalnego w Wiśle. Czy jednak udźwignie on presję związaną z powrotem do rywalizacji na najwyższym poziomie? Cóż, już wkrótce się przekonamy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz