poniedziałek, 2 lutego 2015

Astana jednak poza peletonem? Deklaracja włodarza kazachskiej federacji znakiem czasów




źródło: pictures.zimbio.com
Wydawało się, że kwestia kompromitujących wpadek dopingowych spłynie po Astanie niczym po kaczce. Co prawda ekipa z Kazachstanu przeżyła chwile grozy, kiedy UCI trzymała przez moment kwestię przyznania projektowi licencji na sezon 2015, lecz ostatecznie Alexandre Winokurow o pracę przez co najmniej kolejny rok mógł być chyba spokojny. Do czasu.

Świeżo gruchnęła wieść o tym, że prezydent Kazachskiego Związku Kolarskiego, Darkan Kałetajew rozważa zakończenie operacji pod tytułem „Astana”. Powody? Pasmo wpadek dopingowych pod koniec sezonu 2014, kiedy to na cenzurowanym znaleźli się zarówno zawodnicy grupy młodzieżowej, jak i kolarze pierwszego zespołu.  Trochę to dziwne, że w obliczu wielkiej łaskawości UCI, która warunkowo pozwoliła się ścigać z najlepszymi drużynie Vincenzo Nibaliego, sprawiedliwość będzie chciał wymierzyć ten, który kontroluje grupie kurek z pieniędzmi.

Stanowisko Kałetajewa to w pewnym sensie znak naszych czasów. Dopiero co emocjonowaliśmy się występami „reprezentacji” Kataru na mistrzostwach świata, kiedy to pieniądze wygrały z jakimkolwiek zdrowym rozsądkiem i ostatecznie pogrzebały ducha sportowej rywalizacji. Władze IHF oraz przedstawiciele innych reprezentacji nabrali wody w usta. Ci pierwsi uważając, że nic złego się nie stało, drudzy z kolei – obawiając się ewentualnych sankcji karnych. Dość powiedzieć, że takowe dotknęły już jednego z członków sztabu biało-czerwonej ekipy.  Lekarz kadry, Rafał Markowski został zawieszony na pół roku za, jak podaje Dariusz Faron, „agresywne, niesportowe gesty w kierunku sędziów i oficjeli”. 

Samobiczowanie Kałetajewa jest w pewnym sensie wzorem postępowania. Szlachetności, ale i honoru. Umiejętności pokazania, że kiedy na ekipę spadają jakiekolwiek podejrzenia, lepszym rozwiązaniem jest jej zlikwidowanie, niż narażanie się na ciosy ze strony rywali i kibiców. Nawet, jeżeli wypowiedź włodarza kazachskiej federacji to tylko groźby bez pokrycia, warto je docenić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz