poniedziałek, 9 lutego 2015

Kolejne ciosy ze wschodu

źr. cyclismactu.net


 Świat bardzo się ostatnio napalił na krytykowanie Kataru. Odkąd w mistrzostwach świata w piłce ręcznej reprezentacja najemników pod banderą tego kraju szejków wywalczyła srebrny medal, zasypywani jesteśmy kolejnymi newsami na temat potencjalnych kolejnych naturalizacji sportowców przed ważnymi imprezami. Nie tak dawno można było przeczytać o powstających w Dausze i okolicach szkółkach futbolowych, wyławiających największe talenty świata. Przed kilkoma dniami gruchnęła z kolei inna wiadomość, z którą osobiście bardzo trudno mi się pogodzić. Chodzi o zmianę terminu szosowych mistrzostw świata na październik.

Przez lata utarło się, że wyścig o tęczową koszulkę ma miejsce niedługo przed Staruszką – słynnym wyścigiem w Lombardii, który dla zdobywcy złotego medalu staje się pierwszą, naturalną okazją do zaprezentowania się w nowych barwach. W 2016 roku takiej szansy zwycięzca czempionatu nie dostanie – wyścig elity mężczyzn rozpocznie się niemal tydzień po Il Lombardia. Kolejną kontrowersyjną kwestią jest profil mistrzowskiej trasy. Otóż będzie ona przebiegać po niemal idealnie płaskim terenie a jedynym odstępstwem, odróżniającym ją od, bądź co bądź, do bólu przewidywalnych i zamykających emocje w zasadzie na ostatnim kwadransie, będzie krótki odcinek bruku. 

Niejednokrotnie toczyły się już dyskusje na temat tego, jak właściwie wyglądać powinna mistrzowska trasa. I choć głosy opowiadające się za wariantem klasycznym i schematem, nazwijmy to, „zmiennym” (płasko – klasycznie – górsko) są podzielone, wydaje się, że wariant opracowany z myślą o Katarze to tylko żałosna próba sprokurowania na trasie jakichkolwiek emocji. Jeżeli faktycznie zawodnicy wyruszą na Bliskim Wschodzie zmagać się z tak płaską trasą, śledzenie mistrzostw będzie można sobie śmiało darować. Szejkowie próbują wyjaśniać, że czynnikiem decydującym o losach ścigania może być wiatr, ale nie ukrywajmy – szanse na to są naprawdę znikome. 

To wszystko, o czym napisałem powyżej, to tylko kolejny przykład, że pieniądze, których obecność długo nie odciskała tak naprawdę wyraźnego piętna, mogą nagle, w przeciągu kilku zaledwie lat poważnie zrujnować kilka dyscyplin sportu. Padła już piłka ręczna, nad kolarstwem i futbolem wisi z kolei piętno zagłady.

Czy zdołają się obronić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz